W trakcie studiów, 10 lat później temat znów odżył. Zrobiłem rozeznanie wśród znajomych, pojeździłem trochę po wsiach bogatszy o “doniesienia” o jakiejś osie, jednak te skutecznie się chowały lub sprzedawały wcześniej. W międzyczasie trafiłem na Mz ES250/2, Mz TS 250/1 i w końcu dość przypadkowo trafiłem na m50. Szczęśliwy jak nigdy dołączyłem do forum o tematyce Osy i zacząłem czytać. Zanim zdążyłem się do niej zabrać w krótkim czasie jeden z forumowiczów sprzedał mi m52 za symboliczne 500 zł. Szczęścia nie było końca bo to ten model miałem upatrzony od lat i to taki egzemplarz stał przed moim blokiem.
Pierwsza osa poszła chwilowo w odstawkę, a moje działania skupiły się na tej drugiej, bardziej kompletnej i tak wyczekiwanej. Bardzo miło wspominam pierwsze dyskusje na forum, czy rozmowy telefoniczne z bardziej technicznymi posiadaczami Os. Nie zapomnę też pierwszych przymiarek, dokładania zdobytych detali i dźwięku silnika włożonego w ramę.
Zwieńczeniem całego wysiłku była ona, Wfm Osa m52. Stała przede mną w trakcie przeglądu i w oczekiwaniu na pierwszą legalną dłuższą przejażdżkę, a chwilę póżniej pierwszy zlot w Murowanej Goślinie.
Moja historia z Osą zaczęła się w wieku 13 lat. Starszy ode mnie sąsiad postawił odnowioną osę pod blokiem. Była dla mnie czymś nowym i innym niż posiadany ogar 205, czy spotykane wueski. Sąsiad jeździł nią często, a to do szkoły, na ryby, na wycieczki. Robiła wrażenie dość lekkiej i zwinnej, a zarazem eleganckiej. Po dwóch latach sprzedał ją, a ja wróciłem do tematów bliższych osobom dorastającym.